Dlaczego zdecydowaliśmy się na wybór tej właśnie wycieczki z bogatej oferty biura? Odpowiedz jest prosta. Chcieliśmy zobaczyć Czarny nieskażony cywilizacją Ląd, taki, jaki ogląda się tylko na zdjęciach lub w reportażach. Głównym punktem naszego zainteresowania stało się nieznane maleńkie państwo Gwinea Bissau. To państwo w Afryce Zachodniej, położone nad Oceanem Atlantyckim. Graniczy ono z Senegalem i Gwineą.
Do Gwinei Bissau należą również przybrzeżne wyspy, z których największe skupione są w Archipelagu Bijagos i to one były tak naprawdę celem naszej wyprawy.
Archipelag Bijagos składa się z kilkunastu wysp i wysepek, z których kilka jest zamieszkałych.
Wycieczka ta była o tyle kusząca, iż z programu, a także z opinii zorientowałam się, że docieramy na „ przysłowiowy koniec świata”. Nie w sensie geograficznym rzecz jasna, lecz w sensie dotarcia do miejsc, gdzie świat zamarł i stoi nienaruszony od lat. Świat, do którego nie są organizowane masowe wycieczki. Taki sam od stuleci, bez szans na jakąkolwiek zmianę lub poprawę.