Czy serial może stać się bodźcem, aby odbyć podróż tu lub tam? Okazuje się, że jak najbardziej. Długo przymierzałam się do filmu tasiemca jakim jest serial Outlander.Pierwsze dwa odcinki wydawały się infantylno – pretensjonalne. Jednak potem jak zaczarowana śledziłam akcję rozgrywająca się na tle pięknych miast, tajemniczych zamków i fantastycznych krajobrazów. Popularność serialu jest tak ogromna, że w Szkocji na każdym kroku oferowane są wycieczki śladami bohaterów. Sama zresztą dotarłam do trzech zamków występujących w filmie i na miejsce ostatniej bitwy jakobinów pod Culloden.
Kiedy w maju wylądowaliśmy w Edynburgu powitał na dzień dobry gigantyczny stres, czyli lewostronny ruch. Do tego kolejna atrakcja (czy to na pewno właściwe słowo ? ) jaką jest obsługa skrzyni biegów lewą ręką. Wjazd na trzypasmowe rondo lewą stroną z opcją skrętu w prawo – to coś co po prostu trzeba przeżyć. Ale nic nie zaskoczyło nas tak jak drogi. Wąskie, nierówne, z nieprzewidywalnymi spadami i z małymi wysepkami do mijania. Ich kumulacja na wyspie Skye była po prostu porażająca.
Szkocja to kraj piękny, różnorodny i ciekawy. Zupełnie inny od tego, co do tej pory widziałam.
Zapraszam na pierwszą odsłonę szkockich wojaży.