Nie przypuszczałam, że zrobię wpis z tego miejsca. Nigdy nie przypuszczałam, że wyszukiwanie kadrów do prezentacji sprawi mi taką przyjemność, od września nie miałam aparatu w ręce.
Po kolei. Jechałam do lekarza i zaparkowałam celowo znacznie dalej. Był rześki, ciepły dzień i po tegorocznej zbyt długo trwającej zimie cieszyłam się, że tak po prostu mogę iść i delektować się panującą aurą.
Pierwszym na co zwróciłam uwagę były walające się w każdym zakamarku puste butelki po alkoholu. Mówiąc wprost butelki po wódzie. Najczęściej małpki, tak bardzo rozsławione moim ulubionym serialem „ Świat według Kiepskich” , kręconym zresztą w podobnych bardzo okolicznościach, na sławetnej wrocławskiej ulicy o dumnej nazwie Ćwiartki ¾.
Mijam bramy ( odór moczu ) przez które widać podwórka, sceneria przeraża. Robię zdjęcie, wysyłam do fotograficznie bliskich mi osób. Gabi, świetny materiał, szukaj dalej i zrób relację. Zrobię.
Jest czwartek i wiem, że w sobotę mam program, na który cieszę się już teraz.
Zapraszam na spacer do Trójkąta Bermudzkiego.
To obrazy, które zobaczyłam na tym właśnie podwórku spowodowały, że sobotnie przedpołudnie spędziłam w tej nieznanej mi zupełnie części miasta.
Te zaledwie kilka ulic to tzw. Przedmieście Oławskie. Od zawsze określane było mianem „ Trójkąta Bermudzkiego” . Określenie wzięło się od kształtu terenu, ale przede wszystkim od zagrożeń czyhających na ludzi lekkomyślnie zapuszczających się w te rejony.
Nazwa ta odnosiła się również do wysokiej przestępczości i szemranego towarzystwa. To owiana złą sławą, najniebezpieczniejsza wrocławska okolica.
Ponoć w czasach PRL ludzie znikali w podwórkach – na zawsze.
Bałagan na podwórkach jest po prostu porażający. Tu śmieci i rzeczy niepotrzebne wystawia się po prostu na zewnątrz.
Przedmieście Oławskie włączone zostało do Wrocławia dopiero w 1808 roku. Pod koniec XIX wieku zaczęły się tu pojawiać zakłady przemysłowe. To one zdecydowały o jego późniejszym proletariackim charakterze.
Gdybym chciała zrobić relację z butelek po wódce bez problemu jestem w stanie znaleźć w ciągu godziny kilkadziesiąt zdjęć. Puste butelki są wszędzie, często potłuczone.
Wszędzie kolorowe graffiti i wulgarne napisy, a przede wszystkim hołd oddawany przez okolicznych kibiców WKS-owi
Wielu rzezimieszków wyjechało stąd w latach 80 na Zachód i przestępczość powoli spada.
Gazeta Wrocławska tak w roku 2014 opisywała to miejsce: „– Co ja panu będę dużo mówił. Tu patologia mieszka – podsumowuje listonosz pracujący w okolicy trójkąta. Nie chce podać nazwiska, bo boi się stracić pracę. Z drugiej strony – taka praca…
– Wyzwiska, bluzgi, okrzyki „dawaj złotówkę” czy „dawaj rentę” są na porządku dziennym. Ale zdarzają się też gorsze rzeczy. W jednym z mieszkań napadli na mnie pijani lokatorzy, gdzie indziej w kolegę rzucano nożami…
Osobiście nie czułam w trakcie mojej eskapady żadnego niepokoju. Ludzie spokojni, nikt mnie nie zaczepiał.
Sienie wejściowe, klatki schodowe, toalety na półpiętrach – obraz nędzy i rozpaczy.
Odór moczu, odrapane ściany, odpadający tynk to najczęstszy widok.
Toalety na półpiętrze.
Wiele okien nie ma firanek, zasłony to towar luksusowy.
Powoli i inne ulice zaczynają mieć nową twarz. Widać odrestaurowane kamienice, ponownie można dostrzec ich piękno. Dla gminy lub właścicieli mieszkań jest to gratka nie lada. Zwłaszcza że często koszty renowacji finansowane są ze środków Unii Europejskiej.
Na terenie Trójkąta Bermudzkiego nie widziałam ani jednego placu zabaw dla dzieci, tu zieleń mini ogródka w jednym z nowszych apartamentowców.
Ślady dawnej świetności. Ale trzeba przyznać, że większość domów posiada już porządne zamykane drzwi, i nie ma szans na dostanie się do środka.
Główna ulica to hałaśliwa i zatłoczona do granic możliwości ulica Traugutta. Mieszka tu dzisiaj ok. 25000 tys. ludzi. Na zdjęciu boczna ulica Prądzyńskiego.
Tu zdjęcie robię solo,
a tu w towarzystwie duszka, cienia w cieniu.
Cześć domów wygląda jakby czas się zatrzymał. Widać ślady dawnych pięknych detali i zdobień.
Spora część domów podczas powodzi w roku 1997 zalana została do połowy parteru.
Paradoksalnie to właśnie powódź spowodowała pozytywne zmiany dla miejsca. Zmodernizowano układ komunikacyjny , a wiele budynków poddano renowacji. Z najbardziej zniszczonych budynków wysiedlono mieszkańców.
Ulica Miernicza – najbardziej filmowa ulica Wrocławia. Pochodzi z 1886 roku. Ilość filmów kręconych na niej zaskakuje.
Agnieszka Holland nakręciła tu „Kobietę Samotną”, Spielberg „Most Szpiegów”, zachowała się na niej przedwojenna zabudowa jak w Berlinie, zbudowany nawet został mur na wzór muru berlińskiego. Inne filmy to „Avalon”, „ Kobieta na wojnie”, nagrodzony Oscarem „Charakter M.van Diema, Aimee & Jaguar”, „Most Powietrzny”.
Czy ulica zostanie wykorzystana jeszcze w jakimś filmie jest wątpliwe. Powoli traci swój stary charakter. Miasto wyremontowało 3 zabytkowe kamienice nadając im pierwotny kolor elewacji.
Wyglądają teraz zachwycająco. Zakres prac obejmował także dach, piwnice i klatki schodowe. Stare piękne budynki, które porażały swoją ruiną odzyskały duszę.
Przypadkowo zapytana o interesująca klatkę kobieta pokazuje mi coś takiego ( pani się nie boi, pani pójdzie za mną). Jak można wpaść na taki kolor?
i inna klatka, ta bardzo ładnie się prezentuje. Jest czysto, a wspólne toalety są odległym wspomnieniem.
Dzisiaj na wolnych parcelach powstają apartamentowce, w budynkach po XIX – wiecznej fabryce papieru zbudowane zostały luksusowe lofty. Ze względu na lokalizację ( ścisłe centrum, blisko do rynku i tereny spacerowe wzdłuż rzeki) nieruchomości te osiągają niebotyczne wprost ceny.
Nowi lokatorzy to ludzie zamożni. 80 metrowe mieszkanie wraz z miejscem lub dwoma miejscami parkingowymi kosztuje tyle, a może nawet więcej niż dom na obrzeżach Wrocławia.
Na niewielkim terenie stykają się teraz dwa światy. Nowy świat pięknych apartamentów wyposażonych w klimatyzacje, elektrycznie opuszczane rolety, podziemne garaże, luksusowe limuzyny i drogie motocykle.
I stary świat o zapachu moczu, grzyba przeżerającego ściany, skrzypiących schodów sprawiających wrażenie, że zaraz się rozsypią i wspólnych toalet na półpiętrach.
17 komentarzy do “WROCŁAW, historia jednej okolicy”
Cieszę się, że zrobiłaś wpis z tego miejsca. Pewnie jeszcze długo będzie można je oglądać w pokazanych przez Ciebie stanie.
Idą zmiany na lepsze, ale są one bardzo powolne. Przybywa nowych budynków, a śmieci jakby wciąż tyle damo co przed laty.
Przez pokazane miejsca z rzadka przemykałam, nie zagłębiając się w podwórka, tym większa moja radość, iż m0głam zobaczyć je na Twoich reporterskich zdjęciach. Wnikliwy/bystry fotograf i na „swoim podwórku” wypatrzy masę interesujących kadrów, a jest ich w tym wpisie spora liczba. Nie trzeba wybierać się za granicę kraju, a nawet miasta, aby złapanymi kadrami zainteresować widza.
Pozdrawiam 🙂
Renata, ja też tam zawsze przemykałam na szybko. Jest więcej takich miejsc we Wrocławiu, aczkolwiek nie są owiane taką złą sławą jak Trójkąt. Też uważam, że długo jeszcze tak będzie jak jest. He he, bystry fotograf – jeszcze w to uwierzę. Zgadza się, z taką samą pasją szukałam ciekawych kadrów, kadrów brzydoty jak kiedyś szukałam piękna. Kto wie, może nawet bardziej, bo to raczej rzadkość jest. Z reguły szukamy tego urokliwe albo ciekawe. Tak czy inaczej, dużą radość sprawiło mi opracowanie tego tematu. No i trzeba szczerze powiedzieć, to Ty jak dostałaś pierwsze zdjęcie na Whatsappie pogoniłaś mnie do dzieła. Dziękuję! pozdrawiam.
Nie spodziewałam się, że relacja z pozornie szpetnej części miasta może być tak ciekawa! Świetny dobór zdjęć i narracja. Jakaś część mnie uważa, że tego typu miejsca nie powinny już istnieć, przede wszystkim ze względu na wszechobecny syf i odór, który odstrasza nie tylko osoby postronne (chociażby takie jak listonosz), ale na pewno też doskwiera mieszkańcom. Z drugiej strony kiedy widzę nowoczesną zabudowę, która wdziera się w każdy zakamarek miasta i nijak nie pasuje do jego otoczenia, to jest mi smutno. To jakby nie patrzeć kawał historii zamykanej stopniowo w szklanych budynkach bez wyrazu.
Czy takie miejsca powinny istnieć? jak najbardziej, stanowią świetne świadectwo przeszłości. Tylko problem jest inny. Nie remontuje się ich, wszystko się sypie. Zobacz jak wspaniale wyglądają odrestaurowane obiekty, mają duszę, której nie mają niestety nowe apartamentowca. One są owszem wygodne i luksusowe, mieszkają w nich inni ludzie, ale tak jak piszesz …. wyrazu już nie ma. Dziękuję za Twoje słowa, pozdrawiam
Mocno mnie zaskoczyłaś Gabi tą galerią. Żal patrzeć, na niszczejącą przeszłość miasta, nawet tak pięknego jak Wrocław.. Każde duże miasto ma taką zapuszczoną dzielnicę. Sosnowiec ma tzw Abisynię. Ale pomału i te zapuszczone dzielnice dostają nowego oddechu. Szkoda, ze czasem nie jest to robione z własciwą dbałością. Kolor na klatce mnie powalił. Brawo za ciekawą reporterską galerię Gabi. Pozdrawiam:))
Ula, wiem, że Cię zaskoczyłam, ha , ha. Taki lekki kontrast do ostatniego wpisu, co? Szukamy ciekawych rzeczy gdzieś daleko, a jak widać są też rzeczy tuż obok warte, aby poświęcić im czas. Nawet nie wiesz, jak się cieszyłam jadąc tam w sobotę. Wreszcie jakiś cel! Tak, masz rację dostają oddech. Bo buduje się tam na gwałt, ceny straszne, ale ja bym tam mieszkać nie chciała. Klatka schodowa w kolorze chorej zieleni w rzeczywistości wygląda jeszcze gorzej. Ja nie wiem, jak można trzasnąć taki kolor. Cieszę się bardzo, że Ci się spodobała moja relacja, dziękuję ! i pozdrawiam.
Gabi takiego Wrocławia nie widziałam ale chyba każde duże miasto ma swoje Trójkąty Bermudzkie ?.I mniejsze również.Reporterskie oko-możesz zacząć wierzyć – i dobrze uchwycony klimat.
Pamiętam też podobną galerię z OŚ,którą Asia zrobiła,z warszawskiej Pragi.
Serdecznie pozdrawiam.
Lucy, jak miło zobaczyć znajomych z Obieżyświata. Tak, takie miejsca są wszędzie, we Wrocławiu po drugiej stronie miasta jest nie lepiej. Dziękuje za Twe miłe słowa, pozdrawiam!
Gabi, poniosło Cię w stare kąty i dzięki Ci za to. Meliny zawsze mnie przerażały a teraz na spokojnie mogłam się przyjrzec im z bliska. Fajny fotoreportaż.
Pozdrawiam.
Każde miasto ma takie enklawy także Warszawa i miasto Zanzibar , ten ostatni wyjątkowo dużo , ale trzeba mieć zmysł rasowego reportera ,aby się nad nimi pochylić i ciekawie przedstawić . Gratulacje dla Gabi ,że ocala od zapomnienia to co za kilka lat zniknie tak jak większość warszawskiej dzielnicy Praga gdzie takie klimaty można zobaczyć tylko na starych zdjęciach czarno-białych .
Ta relacja to kawałek historii i opis stanu, który też we Wrocławiu wkrótce zniknie. Gloria Reporterce.
Myślę,że ten stan nie zniknie tak szybko,zwłaszcza że we Wrocławiu jest więcej takich miejsc.Dziękuję za uznanie, do reporterki daleko mi, pozdrawiam
Cieszę się, że zrobiłaś wpis z tego miejsca. Pewnie jeszcze długo będzie można je oglądać w pokazanych przez Ciebie stanie.
Idą zmiany na lepsze, ale są one bardzo powolne. Przybywa nowych budynków, a śmieci jakby wciąż tyle damo co przed laty.
Przez pokazane miejsca z rzadka przemykałam, nie zagłębiając się w podwórka, tym większa moja radość, iż m0głam zobaczyć je na Twoich reporterskich zdjęciach. Wnikliwy/bystry fotograf i na „swoim podwórku” wypatrzy masę interesujących kadrów, a jest ich w tym wpisie spora liczba. Nie trzeba wybierać się za granicę kraju, a nawet miasta, aby złapanymi kadrami zainteresować widza.
Pozdrawiam 🙂
Renata, ja też tam zawsze przemykałam na szybko. Jest więcej takich miejsc we Wrocławiu, aczkolwiek nie są owiane taką złą sławą jak Trójkąt. Też uważam, że długo jeszcze tak będzie jak jest. He he, bystry fotograf – jeszcze w to uwierzę. Zgadza się, z taką samą pasją szukałam ciekawych kadrów, kadrów brzydoty jak kiedyś szukałam piękna. Kto wie, może nawet bardziej, bo to raczej rzadkość jest. Z reguły szukamy tego urokliwe albo ciekawe. Tak czy inaczej, dużą radość sprawiło mi opracowanie tego tematu. No i trzeba szczerze powiedzieć, to Ty jak dostałaś pierwsze zdjęcie na Whatsappie pogoniłaś mnie do dzieła. Dziękuję! pozdrawiam.
Nie spodziewałam się, że relacja z pozornie szpetnej części miasta może być tak ciekawa! Świetny dobór zdjęć i narracja. Jakaś część mnie uważa, że tego typu miejsca nie powinny już istnieć, przede wszystkim ze względu na wszechobecny syf i odór, który odstrasza nie tylko osoby postronne (chociażby takie jak listonosz), ale na pewno też doskwiera mieszkańcom. Z drugiej strony kiedy widzę nowoczesną zabudowę, która wdziera się w każdy zakamarek miasta i nijak nie pasuje do jego otoczenia, to jest mi smutno. To jakby nie patrzeć kawał historii zamykanej stopniowo w szklanych budynkach bez wyrazu.
Czy takie miejsca powinny istnieć? jak najbardziej, stanowią świetne świadectwo przeszłości. Tylko problem jest inny. Nie remontuje się ich, wszystko się sypie. Zobacz jak wspaniale wyglądają odrestaurowane obiekty, mają duszę, której nie mają niestety nowe apartamentowca. One są owszem wygodne i luksusowe, mieszkają w nich inni ludzie, ale tak jak piszesz …. wyrazu już nie ma. Dziękuję za Twoje słowa, pozdrawiam
Mocno mnie zaskoczyłaś Gabi tą galerią. Żal patrzeć, na niszczejącą przeszłość miasta, nawet tak pięknego jak Wrocław.. Każde duże miasto ma taką zapuszczoną dzielnicę. Sosnowiec ma tzw Abisynię. Ale pomału i te zapuszczone dzielnice dostają nowego oddechu. Szkoda, ze czasem nie jest to robione z własciwą dbałością. Kolor na klatce mnie powalił. Brawo za ciekawą reporterską galerię Gabi. Pozdrawiam:))
Ula, wiem, że Cię zaskoczyłam, ha , ha. Taki lekki kontrast do ostatniego wpisu, co? Szukamy ciekawych rzeczy gdzieś daleko, a jak widać są też rzeczy tuż obok warte, aby poświęcić im czas. Nawet nie wiesz, jak się cieszyłam jadąc tam w sobotę. Wreszcie jakiś cel! Tak, masz rację dostają oddech. Bo buduje się tam na gwałt, ceny straszne, ale ja bym tam mieszkać nie chciała. Klatka schodowa w kolorze chorej zieleni w rzeczywistości wygląda jeszcze gorzej. Ja nie wiem, jak można trzasnąć taki kolor. Cieszę się bardzo, że Ci się spodobała moja relacja, dziękuję ! i pozdrawiam.
Oooo… i takie wpisy lubię! Niby człowiek zna Wrocław, a jednak poznaje go nadal 😉
Czy może Ty pokażesz to miejsce swoim okiem? Obejrzałabym i poczytała z przyjemnością,
dziękuję i pozdrawiam
Gabi takiego Wrocławia nie widziałam ale chyba każde duże miasto ma swoje Trójkąty Bermudzkie ?.I mniejsze również.Reporterskie oko-możesz zacząć wierzyć – i dobrze uchwycony klimat.
Pamiętam też podobną galerię z OŚ,którą Asia zrobiła,z warszawskiej Pragi.
Serdecznie pozdrawiam.
Lucy, jak miło zobaczyć znajomych z Obieżyświata. Tak, takie miejsca są wszędzie, we Wrocławiu po drugiej stronie miasta jest nie lepiej. Dziękuje za Twe miłe słowa, pozdrawiam!
Fragment Wrocławia, który trudno znaleźć w przewodnikach 🙂 Niesamowite miejsce z duszą! A Wrocław uwielbiam, choć dawno już nie byłam!
Karolina, masz racje, w przewodnikach ciężko znaleźć, a miejsce bardzo ciekawe, inne i wciągające, pozdrawiam
Gabi, poniosło Cię w stare kąty i dzięki Ci za to. Meliny zawsze mnie przerażały a teraz na spokojnie mogłam się przyjrzec im z bliska. Fajny fotoreportaż.
Pozdrawiam.
Arleta, dziękuję i pozdrawiam !
Każde miasto ma takie enklawy także Warszawa i miasto Zanzibar , ten ostatni wyjątkowo dużo , ale trzeba mieć zmysł rasowego reportera ,aby się nad nimi pochylić i ciekawie przedstawić . Gratulacje dla Gabi ,że ocala od zapomnienia to co za kilka lat zniknie tak jak większość warszawskiej dzielnicy Praga gdzie takie klimaty można zobaczyć tylko na starych zdjęciach czarno-białych .